Księga Jaguara | Fot. Aaron Burdens
Poniższa treść została znaleziona przeze mnie na stronie babel.wiedza.tajemna.w.interiowo.pl. Jako że Kronika Akakor jest fascynująca, postanowiłem przytoczyć ją w całości. Karl Brugger, historyk, socjolog dziennikarz od lat pracujący w Ameryce Południowej, niekwestionowany specjalista w dziedzinie wiedzy o kulturze, mitach, wierzeniach Indian Ameryki Łacińskiej.
W 1972 poznał on w Manaus Tatanuca Narę, Metysa, wodza amazońskich plemion Ugha-Mongulala, Dacca i Haisa. Zdobywszy zaufanie i przyjaźń Wodza usłyszał historię jego ludu. Ujęta jest ona w postaci czterech ksiąg: Jaguara, obejmującej okres od początku kolonizacji Ziemi przez bogów aż po ‚drugą katastrofę światową’ – lata 13000 do 3166 pne [lata -3000 do 7315 irc][1] i Orła opisującej wydarzenia późniejsze od roku 3166 pne do czasów Kolumba – rok 1492 [lata 7315 do 11973 irc].
Dalej mamy Księgę Mrówki opisującą walki z kolonizatorami – 1492 – 1932 i Księgę Wodnego Węża będącą zapowiedzią ‚trzeciej katastrofy’, która ma dotknąć Ziemię. Z punktu widzenia paleoastronautyki interesujące wydają się być jedynie dwie pierwsze księgi i nimi też się zajmę. W tym artykule postaram się przeanalizować Księgę Jaguara, a więc najdawniejsze dzieje tajemniczego plemienia.
Nie kończący się, przerywany tylko dla zmiany taśmy monolog opowiada historię Indian Mongulala obejmującej niewyobrażalny okres czasu: od chwili przybycia bogów na Ziemię ponad 13 tysięcy lat przed naszą erą, aż po współczesność. Historia ta jest o tyle niezwykła, że Mongulala są według słów ich przywódcy narodem wybranym przez bogów przed 15 tysiącami lat. Kolejny ‚naród wybrany’ w historii.
Kronika z Akakor to spisane dzieje mojego ludu, rozpoczynające się w godzinie zero, kiedy opuścili nas bogowie. Wtedy to Ina, pierwszy książę plemienia Ugha-Mongulala, polecił spisać dobrym językiem i wyraźnym pismem wszystko, co się wydarzyło. I tak Kronika z Akakor zaświadcza dzieje najstarszego ludu świata. Od samego początku, od godziny zero, kiedy opuścili nas Dawni Władcy [...]. Opowiada też o początku dziejów, kiedy mój lud był jedynym na całym kontynencie [...].
Na początku wszystko było chaosem.
Ludzie żyli jak zwierzęta, bezrozumnie i bez wiedzy, bez praw, nie uprawiając ziemi, nie odziewając się ani nawet nie przykrywając swej nagości. Tajemnice natury były im obce. Żyli po dwoje, po troje, w zależności od tego, jak zrządził przypadek, w jaskiniach czy skalnych rozpadlinach. Chodzili na czworakach.
Aż przybyli bogowie. Oni przynieśli im światło. [...]
Przybysze stworzyli wielkie imperium. Wytyczyli drogi i kanały, zasiali nowe rośliny, cierpliwie przekazywali swą wiedzę niezbędną do zrozumienia tajemnic natury. Dzięki tym zasadom Ugha Mongulala przeżyli tysiąclecia, wielkie katastrofy i krwawe wojny.
...kolejny ‚naród wybrany’ i jak każdy taki naród: ‚pierwszy’ i ‚najstarszy’, a przede wszystkim – jedyny. Niezależnie od epoki, regionu świata, kultury, zawsze i wszędzie, w każdej [?] istniejącej ziemskiej mitologii zawsze napotkamy te określenia.[2] Jak widać egocentryzm nie jest nową cechą ludzkości.
Sama historia ucywilizowania prymitywnych grup ludzkich również nie jest oryginalna. Schemat pozostaje ten sam, co gdzie indziej, czy to u ludów, które stworzyły wspaniałe cywilizacje[3], czy to u narodów, które nie miały na tym polu większych osiągnięć.[4] Takie przedstawienie początku ludzkości, jako ucywilizowania barbarzyńskich hord jest wspólne wszystkim [?] pierwotnym kulturom, nie mającym swoich źródeł w rozwiniętych poprzednikach. W tych bowiem kulturach humanocentryzm posunął się dalej – bogowie nie ucywilizowali ludzi, ale ich stworzyli, ludzie nie rozwinęli się z dzikich stad małpoludów, ale zostali ukształtowani przez bogów na ich obraz i podobieństwo.[5] Jeszcze później nauka uczyni kolejny krok na drodze ludzkiego zapatrzenia w siebie – nas nikt nie stworzył ! Sami, siłą własnego intelektu stworzyliśmy naszą cywilizację od podstaw i nikomu innemu nie pozwolimy przypisać tego dokonania, nawet bogom, a już szczególnie bogom-astronautom.
Idźmy jednak dalej. Niczym w greckiej mitologii odnajdujemy chaos, obraz pierwotnych ludzkich społeczności tkwiących w barbarzyństwie.[6] Kres temu położyło dopiero przybycie bogów, ich wiedzy i pomocy. Wszystko to nic innego, jak historia stworzenia Adama z apokryficznych ‚Legend Żydów z czasów pradawnych'[7], albo mezopotamskie eposy w pigułce ! A co dalej? Oczywiście nie mogło zabraknąć Prometeusza z jego ogniem, który pod różnymi imionami, czy wręcz anonimowo pojawia się w wielu mitologiach wielu ludów.[8]
Wiemy już w mniej więcej co się stało. Tajemniczy Przybysze z kosmosu po dotarciu na Ziemię natrafili na pierwotnych ludzi, stworzyli ich cywilizację, dali wiedzę i pismo.[9] Wypadałoby teraz zadać następne pytania: kiedy to się stało i kim byli bogowie, skąd pochodzili.
Kiedy się to wszystko stało, nie wiemy. Skąd przybyli obcy, wiadome jest tylko niejasno. Nad sprawą pochodzenia naszych Pierwszych Władców rozciąga się mgiełka tajemnicy, której nie jest w stanie rozwiać nawet wiedza kapłanów. Wedle przekazów naszych praojców musiało to być mniej więcej 3 000 lat przed godziną zero, 13 000 lat przed Chrystusem, wedle rachuby czasu Białych Barbarzyńców, Wtedy to nagle pojawiły się na niebie błyszczące statki. Potężne ogniste znaki rozświetliły równinę. Ziemia drżała, po wzgórzach przetaczał się grzmot. Ludzie pokłonili się z czcią przed Obcymi, którzy przybyli, by objąć Ziemię we władanie. [...]
Wraz z przybyciem Pierwszych Mistrzów, tworzących 130 rodzin, zaczął się na ziemi Wiek Złoty. Osiedlili oni wędrowne plemiona i lojalnie dzielili się z ludźmi każdym płodem ziemi. Nauczyli nas swych praw. Byli podobni do ludzi, mieli delikatne rysy, czarne włosy i białą skórę. Był wszakże pewien szczegół, którym różnili się od ludzi – mieli po sześć palców u rąk i u nóg. Był to znak ich boskiego pochodzenia.
Z pomocą wybranych rodzin Bogowie stworzyli nowe plemię, któremu nadali nazwę Ugha Mongulala, co oznacza ‚plemię wybranych sprzymierzeńców’. Nastąpiło połączenie się obu ras. Dlatego jeszcze dziś plemię Ugha Mongulala przypomina swych boskich przodków. Jego członkowie są wysokiego wzrostu, mają orle nosy, czarne włosy i migdałowe oczy.
Jako swoją ojczyznę Obcy wymieniali bardzo odległy świat położony w głębinach Kosmosu. Tam mieszkali ich praojcowie. Stamtąd przybyli, aby przynieść innym światom swoją wiedzę. Nasi kapłani powiadają, że było to potężne imperium, składające się z wielu planet, tylu, ile jest ziarenek pyłu na drodze. I powiadają jeszcze, że obydwa te światy, świat naszych Dawnych Władców oraz Ziemia, spotykają się co sześć tysięcy lat. Wtedy bogowie powracają.
Któż zdoła pojąć działania bogów? Któż zdoła zrozumieć ich czyny? Zaprawdę bowiem potężni byli, niepojęci dla zwykłego śmiertelnika. Wiedzieli wszystko o biegu gwiazd i prawach przyrody. Zaprawdę, znali nawet najwyższą zasadę świata. Sto trzydzieści rodzin przodków przybyło na Ziemię [...].
Przybysze, którzy na nich przybyli, powiedzieli nam, ze ich Świat nazywa się Schwerta i leży w głębinach Kosmosu. W Schwerta żył ich lud, a oni wyruszyli, aby zwiedzać inne światy i nieść im swą wiedzę.
Bogowie mający ojczyznę? Bogowie mieszkający na planetach podobnych do Ziemi? Bogowie z własnym państwem? Nie tak sobie dziś wyobrażamy boga [jeśli w niego wierzymy], ale tak właśnie ludy pierwotne postrzegały istoty wyższe. Jako nie różniące się niczym za wyjątkiem wiedzy, techniki i możliwości, społeczności podobne do ludzkich. Jednak właśnie ta ogromna przepaść technologiczna dzieląca naszych praprzodków i gości z gwiazd sprawiła, iż zyskali Oni miano bogów. Być może My sami w przyszłości, dzięki zaawansowanej technice dotrzemy na jakaś młodą planetę, na której z prymitywnych istot stworzymy nowy inteligentny gatunek. A przedstawimy się jako bogowie z Błękitnej Planety.
Analogicznie do kwestii stworzenia człowieka, tak i wizerunek bogów zmieniał się wraz z rozwojem cywilizacyjnym. Im bardziej rozwijała się ludzka kultura, im więcej wiedzy i możliwości zdobywaliśmy tym bardziej obraz bogów/boga oddalał się od dawnych wizerunków. Nie mogło być bowiem, by człowiek mógł choć zbliżyć się do istot niebiańskich. Z drugiej strony obraz boga-człowieka tracił na atrakcyjności. Bóg musiał być potężny, wszechmocny, musiał być tajemnicą, a nie człowiekiem posługującym się ‚kuglarskimi’ sztuczkami. Apogeum tego procesu odnajdziemy w religiach monoteistycznych, a bardziej jeszcze w postaci brahmana[10]. Współczesność, głównie dzięki osiągnięciom nauki, posunęła się nawet do zakwestionowania istnienia istot boskich, co biorąc pod uwagę to, kim są bogowie ziemskich religii i mitologii jest, o ironio, jak najbardziej słuszne ![11]
Bogowie. Tatunca Nara wie jedynie w zarysie, kim Oni byli, skąd pochodzili. My możemy jednak w tym względzie skorzystać z nieocenionego źródła, jakim jest analiza porównawcza wierzeń i mitologii. Skoro bowiem w wielu innych opowieściach o powstaniu człowieka i przybyciu bogów relacja jest niemal identyczna, można przecież przyjąć, że zdarzenie to rzeczywiście miało miejsce, więcej – że odbyło się to w tym samym czasie, a nawet, że może chodzić o tą samą rasę Obcych[12]. Możliwe więc, że bogowie pochodzili z Syriusza, jak chcieliby Dogonowie i Dropowie, którzy skądinąd sami są, jak się zdaje, potomkami Przybyszów[13]? Wódz Indian Mongulala twierdzi, że sami bogowie określili miejsce, z którego przybyli nazwą Schwerta. Możemy jedynie zgadywać jaki system kryje się za tą nazwą. Istnieje pewna wskazówka, o niej jednakże napiszę w trzeciej części artykułu.
Jeśli chodzi o datowanie, Tatunca Nara mówi o 3 tysiącach lat przed godziną zero [początkiem kalendarza – 10 481 p.n.e.], czyli o połowie XIV tysiąclecia p.n.e. Kronika z Akakor daje nam więc dość dokładną datę przybycia bogów na błękitną planetę. W innych opowieściach czas przybycia Stwórców ginie w mrokach przeszłości, ale napotykamy tu na pomocną wskazówkę – w pewnym czasie po tym zdarzeniu miało miejsce inne, o którego umiejscowienie w czasie o wiele już łatwiej. Mówię tu o potopie, wielkiej katastrofie, która spustoszyła świat, jest ona datowana na okres około 12-10 tysięcy lat p.n.e., szerzej o tym w następnych ustępach. Mając tą datę należy przyjąć, iż odwiedziny z gwiazd miały miejsce odpowiednio wcześniej, a więc w czasie, o którym mówią Mongulala.
Analizując kolejną opowieść o ‚stworzeniu’, kolejną mitologię trudno oprzeć się wrażeniu, że gdzieś się to już czytało. Gdyby zebrać wszelkie mitologie świata w jedną całość, uzyskując z niej samą esencję, otrzymalibyśmy wspólną dla całej planety opowieść o przybyciu ‚ludzi z gwiazd’, którzy stworzyli, a przynajmniej ucywilizowali nas – ludzi z Ziemi.
Jednakże bogowie nie byli wcale tak wszechmocni, jak wydawało się prymitywnym Mongulalom. Mimo, iż znali ponoć wszelkie tajemnice Wszechświata [najwyższa zasada] byli uzależnieni od procesów zachodzących w Kosmosie, od cyklicznych zmian w układzie ciał niebieskich. Do Ziemi mogli się zbliżyć jedynie raz w przeciągu 6 tysięcy lat ! A przybyła ich jedynie garstka [130 rodzin]... Podobne ‚cykliczne’ odwiedziny bogów nie są czymś obcym w mitologiach świata, a zawsze wiążą się z pewnymi zdarzeniami astronomicznymi[14]. Co ciekawe cykl taki [babilońskie 3600 lat] pokrywa się z największymi, rewolucyjnymi zmianami cywilizacyjnymi na Bliskim Wschodzie, takimi jak nowe gatunki zbóż, wytop metali, początek osiadłego trybu życia ludzi, porzucenie gospodarki zbieracko-myśliwskiej na rzecz rolniczej... To jednak temat na inny artykuł[15].
Przybycie bogów na Ziemię jest w legendach Indian dżungli amazońskiej przedstawione jako jedynie element wielkiego procesu szerzenia wiedzy wśród prymitywnych form życia zamieszkujących Wszechświat [przybyli, aby szerzyć innym światom wiedzę]. Koncepcja bogów – nauczycieli również nie jest niczym niezwykłym. Raz przybiera bardziej postać opieki, często surowej i wymagającej, i swobodnego rozwoju. Charakterystyczne jest to dla wierzeń kultur wyrosłych na podwalinach położonych przez inne, wcześniejsze cywilizacje [n/p: Żydzi na gruncie cywilizacji kannanejsko-fenickiej], innym razem – w przypadku, gdy bogowie ingerowali w rozwój prymitywnych plemion – pełnili rolę nauczycieli.
Często nazwy ich określające to właśnie oznaczają, weźmy choćby Kaczynów – boskich nauczycieli Majów. Czasem w jednej mitologii pojawiają się dwie grupy istot pozaziemskich mających odmienne podejście do człowieka. I raczej nie jest to wynikiem wymieszania się dawnych mitów i nowych koncepcji, ale obrazuje rzeczywisty konflikt między przybyszami przybierający nawet postać otwartej wojny, której ‚Heleną Trojańską’ była... ludzkość. Niezależnie od tych zawirowań początek naszej cywilizacji, a może i naszej rasy jest wynikiem celowej ingerencji z zewnątrz.
Przybysze ze Schwerta okazali się dobrymi władcami, nieśli swym ‚dzieciom’ wszelką pomoc, wiedzę i opiekę. Popełniony przez nich ‚grzech pierworodny’, który da się doszukać w wielu mitologiach, a którym jest nic innego, jak wymieszanie ras poprzez kontakty seksualne bogów z ludźmi, nie spotkał się z żadną negatywną reakcją ‚góry’, czyli naczelnego boga[16]. Doszło do zmieszania się krwi Mongulala i Pierwszych Mistrzów, czego owocem było plemię białych Indian. O tym, czy da się udowodnić ich istnienie, w części trzeciej tekstu.
Bogowie władali z Akakor. Władali ludźmi i Ziemią. Mieli statki, szybsze od ptaków. Statki, które bez żagli i sterów, w dzień czy nocy, docierały do celu. Mieli magiczne kamienie do patrzenia dal. Widać w nich było miasta, rzeki, wzgórza, morza. Cokolwiek działo się w niebie lub na ziemi, znajdowało tam swoje odbicie, Najwspanialsze jednak były podziemne pomieszczenia mieszkalne, Bogowie przekazali je swym Wybranym Sługom jako ostatnią spuściznę. Albowiem Dawni Władcy są z tej samej krwi i mają tego samego ojca [...].
W dniu, kiedy bogowie opuścili Ziemię, przywołali do siebie Inę [...] >Ino, wyruszamy w drogę powrotną. Daliśmy ci dobre rady i nauczyliśmy cię światłych zasad. Wracamy do swoich [...]. Nasze dzieło zostało wykonane. Wypełniły się nasze dni [...]. Powrócimy, gdyby coś wam groziło. Teraz jednak zbierz wybrane plemiona, Zaprowadź je do podziemnych pomieszczeń mieszkalnych, aby uchronić je przed nadciągającą katastrofą.
W godzinie zero, 10 481 lat prz. Chr. według rachuby czasu Białych Barbarzyńców, bogowie opuścili Ziemię. Dali sygnał do rozpoczęcia nowego rozdziału dziejów mojego ludu, na który – kiedy już błyszczące złotym blaskiem statki naszych Dawnych Władców pogasły jak gwiazdy na niebie – czekał czas straszliwy [...].
Wybrani Słudzy mieli tylko obraz bogów w swych sercach. Piekącymi oczami wpatrywali się w niebo. Ale błyszczące złotym blaskiem statki nie powróciły. Puste było niebo. Żadnego. dźwięku. Niebo pozostało puste [...].
Przybysze władali Ziemią. Władali nią z Atlantydy, Kassakary[17], Sumeru...[18] Władali też z położonej w głębi dżungli twierdzy Akakor. Mimo, iż była ich garstka [130 rodzin, jeśli wierzyć Kronice[19]] nie było to dla nich problemem. Dysponując niewyobrażalną przewagą techniczną byli bogami, a bogom się nie sprzeciwia.
Tatunca Nara przekazuje nam informacje o technologii Obcych tak, jak jego przodkowie ją pojmowali: w sposób naiwny, przesądny, pełen strachu, ale i podziwu. Jego opowieść nie może się co prawda równać z takim dziełem jak opowieści o latających vimanach zawarte w Wedach[20], ale jest również cennym źródłem informacji o technice, która gościła na Ziemi, a która przeminęła wraz z odejściem bogów.
Jak w eposach indyjskich, tak i w Kronice mowa jest o latających statkach poruszanych niewidzialną siłą, które niezależnie od pory dnia i nocy docierały wszędzie tam, gdzie dotrzeć miały. Indianie znali jedynie swoje łódki, pojazdy bogów były dla nich wielką zagadką. Opisywali je więc w jedyny im dostępny sposób – przez porównanie z własnymi środkami transportu, jako przeciwieństwo rzecznych czółen i stateczków[21]. Przybysze mieli również możliwość komunikowania się na odległość. Być może z innymi grupami swoich pobratymców, które odgrywały rolę bogów dla innych plemion, narodów? Być może dzięki systemowi satelitów, bądź statków kosmicznych krążących wokół Błękitnej Planety mogli obserwować Ziemię?[22]
Cokolwiek jednak zaobserwowali były to wieści przerażające ! Obcy, owi ‚wszechmocni’ bogowie musieli uciekać ! I nawet nie przyznali się do tego przed swoimi podopiecznymi. Obiecali im, że powrócą w chwili zagrożenia, tymczasem ta chwila nadchodziła, a Oni o tym wiedzieli... i odlecieli. Nie byli wstanie powstrzymać nadchodzącego kataklizmu, ani też ochronić ludzi przed nadchodzącą zagładą. Jednakże katastrofę przewidzieli i przedsięwzięli środki zmierzające do ocalenia choć w części dorobku swoich działań na polu wspomagania rozwoju ludzkiej cywilizacji. W Egipcie powstały piramidy[23] – niezniszczalna skarbnica wiedzy, w amazońskich lasach podziemne kompleksy mieszkalne mające uchronić choć część ludu Mongulala od zagłady. Być może przypominały one sławne podziemne miasta w Turcji, czy Ekwadorze[24]? Bogowie musieli odlecieć, pozostawić ludzkość samej sobie będąc niezdolnymi do przeciwstawienia się siłom przyrody. Jeden chlubny wyjątek uczynili Kaczynowie ewakuując mieszkańców pogrążającej się w Pacyfiku Kassakary, transportując wszystkich na Jukatan[25]. Migracja ta zrodziła według tradycji Indian Hopi kultury Majów, Inków i innych.
Wątek odejścia bogów, niewyobrażalnie wielkiej katastrofy i zapowiedzi powrotu pojawia się niemal w każdej mitologii, religii, czy to będą legendy i opowieści Majów, Azteków, Hopi, Mongulala, czy też historie przekazane w tradycjach judeochrześcijańskiej, mezopotamskiej, chińskiej i innych[26]. Wszystko to wskazuje na to, że owa katastrofa będąca przyczyną odlotu Przybyszów z gwiazd była kataklizmem ogarniającym całą planetę, wszystkie kontynenty przyczyniając się wręcz do zagłady niektórych lądów, takich jak osławiona Atlantyda, czy Kassakara z opowieści Białego Niedźwiedzia – szamana ludu Hopi. Zdarzenie to nosi różne nazwy u poszczególnych narodów, jednakże w naszym kręgu kulturowym znane jest pod jedną nazwą – potopu i wydaje się, ze to właśnie określenie jest najtrafniejsze. Tatunca Nara podaje nam nawet dokładną datę !
W roku 10 481 p.n.e. bogowie odeszli ostrzegając przed zbliżającą się katastrofą. Potop nastąpił według Kroniki 13 lat później. W 10 468 roku pne Ziemią wstrząsnął niewyobrażalny kataklizm. Czy to przypadek, iż właśnie ten okres [12-10 tysięcy lat p.n.e.] jest okresem, w którym wszystkie [?] starożytne kultury umiejscawiają opisywany w swoich legendach kataklizm? A co więcej, ten właśnie okres to czas naukowo stwierdzonego gwałtownego podniesienia się poziomu wody w oceanach, który rzeczywiście spowodował olbrzymie powodzie na terenach nizinnych, wybrzeżach, w dolinach rzecznych – czyli wszędzie tam, gdzie rozwijały się najstarsze cywilizacje, trafnie nazwane przez historyków ‚cywilizacjami wielkich rzek’ [odnośnie cywilizacji Egiptu i Azji]? Czy to przypadek, że powodu tej globalnej powodzi, zmian klimatycznych[27], czy wręcz odwrócenia się biegunów magnetycznych planety[28], jak twierdzą niektórzy, doszukuje się w olbrzymiej katastrofie kosmicznej, która dotknęła Ziemię? Ja nie wierzę w przypadki.
Na koniec analizy cytowanego fragmentu Kroniki z Akakor chciałbym zwrócić jeszcze uwagę na kolejne istotne podobieństwo, jakie da się zauważyć między powyższym fragmentem, a innymi starożytnymi tekstami. Chodzi mi o zwrot: I Ina ujrzał, jak unoszą się w swych statkach ku niebu, z towarzyszeniem ognia i grzmotu. Kto choć trochę zna Biblię doskonale pamięta opis przybycia Jahwe na górę Synaj w towarzystwie ognia i grzmotów[29], co zresztą jest nieodzownym elementem opisu przybycia/odlotu bóstw. Bo czyż lepiej można opisać lądowanie pojazdu kosmicznego? Sięgnijmy tu po opis afrykańskiego plemienia Dogonów: Arka wylądowała w suchej krainie Lisa, a wokół niej kłębiły się tumany kurzu, unoszone wysoko przez trąbę powietrzną wywołaną pojawieniem się arki... Gwałtowność zderzenia spowodowała zniszczenie terenu... Pojazd wirował nad ziemią.
Kronika z Akakor zawiera tajemnice wybranych plemion [...]. Opisuje rozwój i upadek wybranego przez bogów ludu aż do końca świata, kiedy to bogowie powrócą po trzeciej wielkiej katastrofie, która zniszczy ludzi [...].
Tak jest napisane. Tak powiadają kapłani. Tak jest zapisane w dobrym języku, wyraźnym pismem.
Oto wieść o zagładzie ludzkości. Co zdarzyło się na Ziemi? Kto sprawił, że zadrżała? Kto sprawił, że zatańczyły gwiazdy? Kto kazał wodzie wytrysnąć ze skał? [...] Było straszliwie zimno i lodowaty wicher smagał ziemię. Było straszliwie gorąco i ludzie płonęli od swych oddechów. Ludzie i zwierzęta uciekali w panicznym strachu. Rozpaczliwie biegali we wszystkie strony. Próbowali wspinać się na drzewa, a drzewa odrzucały ich daleko od siebie. Próbowali dostać się do jaskiń, a jaskinie zapadały się nad nimi. Co było u dołu, zostało wywrócone do góry. Co było na górze, zniknęło w otchłani [...]
Ten fragment mógłbym właściwie pozostawić bez komentarza. Czy da się bowiem lepiej opisać kataklizm, który wstrząsnął planetą niż zrobili to Mongulala? Znajdziemy tu wszystkie elementy układanki, a więc trzęsienia ziemi [Kto sprawił, że zadrżała], potop [Kto kazał wodzie wytrysnąć ze skał], gwałtowne zmiany klimatyczne [straszliwie zimno (...)straszliwie gorąco]. Szczególnie interesującym fragmentem jest zwrot: co było u dołu, zostało wywrócone do góry. Można się zastanawiać, czy to tylko opis wielkiego trzęsienia Ziemi, czy też odwrócenia się biegunów magnetycznych planety? Natomiast w końcowym zdaniu cytowanego urywka Kroniki chyba prawidłowym jest dopatrywanie się zatopienia Atlantydy i Kassakary w otchłaniach wodnych. Dla dopełnienia obrazu sięgnąć można po analogiczne opisy zawarte w przekazach innych cywilizacji. Ja pozwolę sobie przytoczyć mniej znany opis z Azteckiej Historii królestw Colhuacan i Meksyku:
W tych czasach ginęli ludzie, w tym czasie dogorywali. I wówczas zginęło słońce. Ludzie byli porywani przez wiatr. Ich domy, ich drzewa, wszystko było porywane przez wiatr. [..] I tak ginęli: zalewał ich deszcz ognisty... Przez cały jeden dzień z nieba padał deszcz ognia. [...] I tak ginęli: zalewała ich woda, zamieniali się w ryby. Niebo runęło, zginęli jednego jedynego dnia...
Pierwsza wielka katastrofa zniszczyła imperium naszych Pierwszych Mistrzów i zabiła miliony ludzi. Zmieniła ona oblicze ziemi. Kataklizm ten, który pozostał na zawsze niewyjaśniony, zmienił bieg rzek, wysokość gór i siłę Słońca. Całe kontynenty zapadły się w wodę – to samo zdarzy się przy następnej katastrofie. Stanie się tak, ponieważ historia ludzka się powtarza. Wszystko się powtarza i wraca w cyklu trwającym sześć tysięcy lat. Nasi Pierwsi Mistrzowie nauczyli nas tego. Minęło sześć tysięcy lal od ostatniej wielkiej katastrofy i sześć tysięcy lat od czasu, kiedy nasi Pierwsi Mistrzowie opuścili nas po raz drugi. Na niebie ponownie pojawiły się znaki ostrzegawcze. Zwierzęta są ogarnięte paniką, wszędzie trwają walki. Deptane są prawa. Okres pomiędzy rokiem 13 a 7315, był najciemniejszą epoką dla mojego narodu. Dziki Jaguar pożerał ludzkie mięso. Ciemność pokryła ziemię.
Wielka Katastrofa zmieniła oblicze Ziemi. Zniszczone zostały wielkie cywilizacje, w oceanie pogrążyły się lądy Atlantydy i Mu [Kassakary], o czym wspominałem już poprzednio. Zapomnieniu uległy zdobycze nauki i wiedzy, kultura, osiągnięcia techniki, wszystko to, co stało się udziałem ludzkości w wyniku działań bogów, owych Pierwszych Mistrzów, wedle określeń Mongulala. Wszystko to, nad czym bogowie pracowali, uległo zagładzie, której oni nie mogli zapobiec, być może nawet nie byli w stanie określić jej istoty! Kolejny dowód na to, iż istoty najwyższe nie były wszechmocne i wszechwiedzące, jak wmawiają nam to religijne dogmaty. Ludzkość czuła się opuszczona przez bogów, którzy uciekając z zagrożonej planety zostawili ją na pastwę losu. Większa jej część zginęła w trakcie katastrofy, a pamiętajmy, że Imperium Pierwszych Mistrzów liczyło sobie kilkaset milionów mieszkańców [dokładnie 320 milionów]!
Nic więc dziwnego, że Ziemianie odrzucili tych, których obwiniali za nieszczęścia, że odrzucili przymierze z Najwyższymi, przestali stosować moralne wytyczne pozostawione im przez Przybyszów – zdradzili ‚Święty Testament’. Rozpoczęła się era chaosu, bratobójczych walk, powrotu do barbarzyństwa.
Analizując wyżej cytowany fragment chciałem powrócić jeszcze raz do kwestii natury kataklizmu, jaki dotknął planetę. Uzyskaliśmy bowiem nowe informacje, przede wszystkim dotyczące skutków i czasu katastrofy. Interpretując słowa Tatunca Nary możemy z dużą dozą prawdopodobieństwa stwierdzić następujące fakty: zagłada przyszła błyskawicznie, aczkolwiek nie był to moment, gdyż bogowie zdążyli ostrzec swoich podopiecznych a następnie uciec. Jednakże ludziom, którzy nie dysponowali przecież aparaturą do obserwacji Kosmosu, rzeczywiście mogło się wydawać, że dzieło zniszczenia rozpoczęło się momentalnie i tak też opisują to najrozmaitsze mitologie: w przypadku opowieści o potopie, wielka powódź rozpoczęła się nagle i trwała nieprzerwanie przez wiele dni. W opowieściach o zagładzie Atlantydy [Platon] i Kassakary [Biały Niedźwiedź] zniszczenie nadeszło w ciągu kilku dni.
Mitologia jednoznacznie wskazuje, iż Wielka Katastrofa była zdarzeniem nagłym, ale jednak rozłożonym w czasie, przy czym było to widoczne tylko dla bogów dysponujących odpowiednimi środkami obserwacji nieba. Dodając do tego szereg następstw, z przesunięciami stref klimatycznych w szczególności, można zaryzykować twierdzenie, iż to, co się zdarzyło, było następstwem zmiany kąta nachylenia osi Ziemi, a być może nawet zachwianiem orbity, na co wskazuje uwaga o innej ‚sile Słońca’ po katastrofie. Nie ulega również wątpliwości, że o ile wywołany chaos trwać mógł tysiąclecia, to zasadnicze zniszczenia nastąpiły w pierwszym etapie kataklizmu. Stanowi to poważne zakwestionowanie teorii mówiących o totalnej zagładzie nuklearnej, czy o uderzeniu meteorytu – w tych przypadkach życie nie mogłoby się odrodzić tak szybko.
Problematyczne pozostaje jedynie stwierdzenie, iż Ziemię pokryła ciemność. Czy należy rozumieć to metaforycznie, czy dosłownie? Doświadczenie każe wybrać tę drugą drogę, a to oznaczałoby przyznanie, iż w wyniku kataklizmu powstały ogromne ilości pyłu i dymu, które zasnuły niebo. Źródła tego zjawiska możemy się jednak jedynie domyślać.
Kończąc analizę pierwszego fragmentu pozostaje tradycyjna już kwestia wyszczególnienia wątków wspólnych z innymi starożytnymi opowieściami. W tym przypadku mamy kilka wyraźnych podobieństw do Biblii. Chodzi tu przede wszystkim o historię ze złotym cielcem i zepsuciem moralnym panującym w Sodomie i Gomorze. Obie te historie idealnie oddają przeżycia psychiczne ludzi, którzy widząc zagładę całej planety odwrócili się od boga(ów).
Bogowie powiedzieli: "Ukarzemy ich i zmieciemy z powierzchni ziemi ludzi i wszystkie zwierzęta, ponieważ zapomnieli z pogardą o naszym testamencie. [...]"
Zesłali na ziemię olbrzymią gwiazdę, której czerwony ogon pokrywał całe niebo. Wysłali ogień bardziej jasny niż tysiąc słońc. Przez trzynaście księżyców bez przerwy padało. Woda w oceanach podniosła się, rzeki popłynęły w odwrotnym kierunku. Wielka rzeka przekształciła się w wielkie jezioro. Ludzkość została zniszczona. Wszyscy zginęli w wielkim potopie.
Natomiast Ugha Mongulala przeżyli drugą Wielką Katastrofę, chronieni przez podziemne miasta Pierwszych Mistrzów.
Kronika mówi bardzo mało o okresie pomiędzy pierwszą a drugą katastrofą. Podczas, gdy ludzkość uległa niemal całkowitej zagładzie, Wybrani Sprzymierzeńcy mieszkali nadal w podziemnych miastach pozostawionych im przez bogów. Należy sądzić, iż nie miało to swego źródła w teorii ‚narodu wybranego’, a było częścią planu opracowanego przez Przybyszów w celu ocalenia przynajmniej części, zarówno ludzi, jak i wiedzy [o ukrytej wiedzy w dalszej części artykułu]. Tak więc opowieści o ratunku z potopu, czy to w kamiennych twierdzach, czy to na grzbiecie olbrzymiego żółwia [plemię Lisów w Ameryce Pn.], w arce [Bliski Wschód], czy na pokładzie wszelkie rodzaju statków, w tym i kosmicznych pojazdów bogów [Indianie Hopi] to nie różne wersje jednej opowieści, a rzeczywiste wydarzenia, które miały miejsce na całej planecie – podjęta przez bogów próba ratunku. Oczywiście tego zbawienia doświadczyli jedynie nieliczni, co jeszcze bardziej podsyciło przekonanie tych grup o ich naznaczeniu, wybraniu przez Najwyższych.
Bogowie widząc, że ich praca została zmarnowana, że ludzkość powróciła do czasów barbarzyństwa i pogardy dla boskiego posłania zawartego w ‚Świętym Testamencie’ postanowili zniszczyć swoje własne dzieło, które zawiodło ich oczekiwania. Nawiązując do historii biblijnych – zepsucie świata, przedstawione symbolicznie w postaci miast Sodoma i Gomora, musiało zostać zmiecione z powierzchni Ziemi, a ludzie, którzy odrzucili boskie prawa i uwierzyli w złotego cielca musieli ponieść srogą karę. Bogowie, którzy potrafili dać ludzkości tak wiele, byli jednocześnie bezwzględni w realizacji swoich planów. Bardzo prawdopodobne, iż chęć zniszczenia człowieka była spowodowana... motywami religijnymi ! Bo choć Przybysze sami stali się przedmiotem kultu, mieli własną religię, a także system zasad moralnych, który przekazali ludziom. Więcej o tym w finale artykułu.
Pierwsi Mistrzowie zesłali na Ziemię zagładę. Opis katastrofy przypomina pierwszy kataklizm, lecz należy zdecydowanie odróżnić oba te zdarzenia. Pierwsza katastrofa była zjawiskiem naturalnym, Przybysze nie byli w stanie jej zapobiec. Drugi kataklizm był bez wątpienia świadomym działaniem bogów, którzy w jakiś sposób zdołali wpłynąć na pogodę powodując olbrzymią powódź w dolinie Amazonki. Przypuszczam jednak, iż działania te miały charakter lokalny. Zniszczenie Sodomy i Gomory nosi wszelkie oznaki działania o wielkiej sile niszczenia, ale jednocześnie o stosunkowo niewielkim polu rażenia. Biorąc pod uwagę biblijny opis tego zdarzenia można wysunąć tezę o użyciu broni jądrowej. Nie byłby to zresztą jedyny przypadek tego typu. W indyjskiej Mahabharacie odnajdziemy podobne opisy, a nawet metody postępowania rodem ze współczesnych przepisów o metodach postępowania w razie ataku atomowego: chowanie się głębokich rowach w czasie przejścia fali uderzeniowej, jak największe oddalenie się od miejsca eksplozji, natychmiastowe pozbycie się skażonych ubrań, obmycie ciała z pyłów...
W przypadku Ameryki Południowej użyto zapewne innych środków, które spowodowały powódź, być może nawet wykorzystano naturalne zjawisko przyrodnicze potęgując je jednocześnie? Faktem jest, że również w tym wypadku bogowie postanowili ocalić nielicznych. I tak jak Lot uciekł przed zniszczeniem miast w Palestynie, tak wybrani przedstawiciele Mongulala uniknęli zagłady w zlokalizowanych głęboko pod ziemią podziemnych miastach, które po raz drugi musiały spełnić rolę schronów.
Autor: alex AltaR
Cytaty z Kroniki zaczerpnięte z "Dowodów" Ericha von Dänikena i artykułów z Nieznanego Świata.
www.babel.wiedza.tajemna.w.interiowo.pl
www.niewyjasnione.pl
[1] W nawiasach kwadratowych z oznaczeniem irc podane są daty według indiańskiej rachuby czasu. Kalendarz Mongulala rozpoczyna się w roku 10 481 pne naszego kalendarza.
[2] Sztandarowym przykładem są tu Żydzi, u których owo ‚wybranie’ wyraża się w Przymierzu zawartym z Jahwe. Podobnie traktowali się n/p Toltekowie, Chichimekowie i Aztekowie w Ameryce Środkowej. Status ‚narodu wybranego’ oznaczał nie tylko boską ochronę, ale i korzyści w postaci wiedzy, nauki, wyższej niż u innych kultury. Tak sprawę ujmowali Majowie, można również przyjąć, że podobny charakter ma dzielenie świata na barbarzyńców i Hellenów w antycznej Grecji, co przejęli później i Rzymianie wyróżniając w ten sposób początkowo tylko Italię, a później całe Imperium. Bycie ‚wybranym’ przez bogów oznaczało pozostawanie z nimi w duchowym związku, bycie lepszym. I tak poczucie własnej wyższości zrodziło system kastowy, który od Ariów rozprzestrzenił się na cały subkontynent Indyjski.
[3] Najlepszym przykładem jest tu sumeryjski Epos o Gilgameszu, którego przyjaciel Enkidu, będący w odróżnieniu od bohatera opowieści człowiekiem w 100% był zwyczajnym dzikusem żyjącym niczym zwierzę. Dopiero interwencja Przybyszów, opisana w eposie jako stosunek seksualny z dwiema boginiami, sprawiła, że Enkidu przestał być zwierzęciem – stał się człowiekiem. Niezależnie od tego, jak wspaniałe musiało to być przeżycie, pewne jest, że nie da się w ten sposób zwierzęcia uczynić istotą ludzką. A więc chodzi tu o metaforę, alegorię procesu ucywilizowania człowieka, nadania mu praw, przekazania wiedzy, jak mówi Kronika, albo wręcz o stworzenie człowieka w drodze manipulacji genetycznych.
[4] Charakterystyczne są tu szczególnie dwa motywy: ulepienie człowieka z gliny, jako alegoria stworzenia oraz nadanie ludziom praw. Takie historie, w różnych wariantach, spotkamy na całym świecie: od plemion Lisów, Szoszonów w Ameryce, poprzez liczne ludy tajgi syberyjskiej po wyspiarskie narody Oceanii.
[5] Rdz. 1.26 A wreszcie rzekł Bóg: Uczyńmy człowieka na Nasz obraz, podobnego Nam.
Rdz. 1.27 Stworzył więc Bóg człowieka na swój obraz, na obraz Boży go stworzył...
Należy w tym miejscu podkreślić, że nieczęsto można spotkać określenia tego typu – wyraźnie wskazujące na stworzenie człowieka na wzór bogów. Jednakże w większości przypadków opisy bogów pozwalają stwierdzić, że również i tu stworzenie miało miejsce ‚na obraz i podobieństwo’.
[6] Wbrew pozorom nie chodzi tu o Chaos, jako pierwotny obraz świata, jaki istniał przed momentem stworzenia, ale o obraz ludzkości, jaki przedstawia mit o Prometeuszu: Słabi byli jednak i nędzni ci pierwsi ludzie Prometeuszowi. Patrzyli nie widząc, słuchali nie słysząc; jak zjawy senne i bezradosne snuli się po młodej ziemi, bezradni wobec jej tajemnic. Nie znali narzędzi pracy, nie umieli ociosywać kamieni, ani z gliny formować cegieł, ani budować chat z pni drzewnych. Gnieździli się pod ziemią, w ciemnych, wilgotnych jaskiniach wśród skał i jam, podobni ślepym termitom. Marzli od chłodu nocnego i drżeli przed dzikimi zwierzętami, wyjącymi głucho w puszczy. Nie znali jeszcze łaskawości ciepłego ogniska ani sztuk i rzemiosł związanych z przetapianiem metali.
[7] Podobnie, jak w powyższym cytacie, również w tym starożytnym tekście człowiek przedstawiony jest jako istota całkowicie bezradna wobec otaczającego świata. W Legendach... stan ten opisany jest jako niemożność nazwania poszczególnych rzeczy, które Adam widział wokół siebie.
[8] W Legendach Żydów z czasów pradawnych wyraźnie jest mowa o wiedzy, bez uciekania się do metafor. Wiedza ta, przekazana Adamowi, ujęta jest w formie niezwykłej księgi o metalowych stronicach: A w księdze owej zakopane były wysokie znaki świętej mądrości, i siedemdziesiąt dwa rodzaje nauk były w niej zawarte, które z kolei dzieliły się na siedemdziesiąt sześć najwyższych tajemnic.
[9] Archeologia po dziś dzień podchodzi bardzo sceptycznie do kwestii piśmiennictwa pierwotnych kultur indiańskich Ameryki Południowej. Uznaje się, że jedynie Inkowie znali pismo – było to specyficzne pismo węzełkowe zwane kipu. Wcześniejsze kultury miały nie znać tego wynalazku. Z kolei możliwość istnienia pisma alfabetycznego jest definitywnie odrzucana i to w każdej kulturze indiańskiej. Tymczasem twierdzenia te są całkowicie błędne ! Więcej, są kłamstwem w żywe oczy, bowiem istnieją dowody na znajomość alfabetu i to już u cywilizacji preinkaskich, a nauka te dowody zna. Mówię tu o gromadzonych przez zmarłego w 1982 zakonnika – ojca Carla Crespi przedmiotach z miedzi, złota, srebra, drewna i kamienia. Mimo umyślnego podpalenia zbiorów to, co przetrwało świadczy wyraźnie o tym, iż kultury preinkaskie znały alfabet składający się z 56 znaków.
Na przedmiotach są też widoczne... słonie! A te wyginęły w Ameryce przed 14 tysiącami lat. Taki wiem znalezisk potwierdzają też szczegółowe badania laboratoryjne znalezisk. I mimo tych dowodów oficjalna archeologia nadal twierdzi, że nie znano w Amerykach pisma alfabetycznego, a w Ameryce Południowej pismo znali tylko Inkowie – początek ich imperium datowany jest na 1200 rok ne. Osądźcie sami. Również Tatunca Nara przekazał badaczom wzór alfabetu Pierwotnych Mistrzów.
[10] Chodzi tu o oddalanie się od osobowej postaci boga i jego całkowite ‚przejście’ w sferę duchową. Hinduski brahman to nie dający się opisać, wieczny, niezniszczalny Absolut, z którego to dopiero zrodzeni są bogowie i cały Wszechświat.
[11] Cóż bowiem innego, jak nie rozwój nauki pozwolił na techniczną analizę tekstów mitologicznych i wysunięcie teorii o bogach-astronautach? Teorii, jak na razie, przez samą naukę odrzucanej.
[12] Nie odnosi się to do wszystkich mitologii. W niektórych bowiem opis istot boskich jest na tyle różny, by nie mieć wątpliwości, że nie chodzi tu o rasę Obcych podobnych do ludzi zwaną przez współczesnych ufologów Mongolidami. Dla przykładu bóg Dogonów Nommo miał postać jaszczurki, co pasuje do rasy Salamandrytów.
Dobrym kryterium dla rozróżnienia z jaką rasą mamy do czynienia jest po pierwsze obecność w mitologii stwierdzenia, że bogowie stworzyli człowieka na swój obraz [Rdz. 1.27], a także przedstawianie bogów w postaci ludzkiej. Nie powinno nas przy tym zmylić powiązanie bogów ze zwierzęcymi symbolami i ‚twarzami’.
[13] O tajemniczym plemieniu Dropów [Dzopów], którzy określają samych siebie jako potomków nieudanej wyprawy Obcych z układu Syriusza, możecie przeczytać w moim innym tekście: Tajemnica Baian Kara Ula, czyli Obcy są wśród nas... dostępnym w tym serwisie.
[14] U Mongulala chodzi tu o cykl nawiedzających Ziemię katastrof, podobnie u Azteków, Majów i Hopi, którzy według tych właśnie kataklizmów określają swoje ‚ery’ – trwają one około 4 tysiące lat. W babilońskim Eposie o stworzeniu świata [Enuma Elisz] bogowie mogli przybywać na Ziemię jedynie co 3600 lat, gdy ich planeta zbliżała się do Ziemi. O tym i innych dowodach niesamowitej wiedzy astronomicznej kultur Mezopotamii możecie przeczytać w artykule Enuma Elisz, również mojego autorstwa, a dostępnym na stronie AHO.
[15] Można też sięgnąć do książki Zacharii Sitchina: Dwunasta Planeta.
[16] By zapoznać się lepiej z tą historią najlepiej sięgnąć po Legendy Żydów z czasów pradawnych szeroko opisujących olbrzymów zrodzonych ze związków aniołów z ziemskimi kobietami, a także do Księgi Henocha, uznawanej obecnie jedynie przez etiopskich chrześcijan – Koptów, opisującej historię Upadłych Aniołów. Również w oficjalnych tekście Biblii, w historii z wężem można się doszukiwać opisu tego właśnie zdarzenia. Czy bowiem przypadkiem, za zakazany owoc, po który sięgnęła Ewa, uznaje się tradycyjnie sex? Również helleńska historia o Prometeuszu i Pandorze jest dalekim śladem właśnie historii grzechu pierworodnego. Zeus skazał tytana na wieczne cierpienia, Jahwe strącił anioły skazując je na życie na Ziemi, kara za bunt przeciwko głównemu bogu musiała być surowa.
[17] Kassakara to legendarny kontynent na Pacyfiku, z którego pochodzili Kaczynowie – boscy nauczyciele Majów, a także naród, który przeniesiony przez bogów do Ameryki Środkowej dał początek Majom, Inkom i Hopi, których to wódz Biały Niedźwiedź opowiedział badaczowi Josephowi Blumrichowi historię niezwykle podobną do opowieści Tatunca Nara [Kassakara i siedem światów]. Prawdopodobnie należy łączyć ją z kontynentem Mu, o którym pisał inny badacz – James Churchward [Druga księga kosmicznych sił zbrojnych Mu].
[18] Ciężko jest określić, czy było jedno ogólno ziemskie ‚centrum dowodzenia’. Można jednak wskazać lokalne centra, siedziby bogów władających danym obszarem. W przypadku Sumeru było to miasto Sippar, w przypadku Ameryki Południowej Akakor.
[19] Sumerowie mówili o 4 tysiącach bogów Annunaki, którym przewodziła dwunastka przywódców.
[20] Chodzi tu konkretnie o tekst Srimad Bhagawatam [Bhagawata Purana], którego szczegółowymi badaniami zajął się znawca sanskrytu prof. D.K. Kandżilal w swej pracy Latające maszyny i kosmiczne miasta w starożytnych Indiach. Oto mała próbka:
Spójrz tylko, jak roje ich białych samolotów ustroiły całe niebo
...podobnie jak półbogowie podróżują w Kosmosie...
...mieszkańcy nieba, którzy latają w powietrzu...
...ofiarował Sri Wamanadewie miejsce w swym boskim samolocie i zabrał go za przyzwoleniem Brahmy na niebiańską planetę.
[21] Podobnie: Hopi i Egipcjanie, u których łódź była również symbolem kosmicznych wydarzeń i procesów. Z kolei na Bliskim Wschodzie pojazdy bogów były przeważnie porównywane do rydwanów – z najczęstszym dodatkiem: ognisty, co pojawiało się i u Greków. W Indiach porównania biegły w kierunku wozów. Pojazdy bogów często pojmowano jako żywe istoty, czego najlepszym przykładem może być hinduski ptak Garuda, Aztecki latający wąż Quetzalcoatl, czy smoki z oceanicznej twierdzy Nan Madol.
[22] W eposach indyjskich wyraźnie jest mowa o kosmicznych miastach na orbicie okołoziemskiej:
...dzielni Asurowie byli panami trzech niebiańskich miast... [strona 690, werset 62]
Siwa, lecący tym znakomitym wozem, który zbudowano ze wszystkich niebiańskich mocy, gotował się do zniszczenia trzech miast... Gdy trzy miasta spotkały się na firmamencie... [strona 691, werset 77]
Cytaty pochodzą z tomu Dronaparawan z Mahabharaty.
[23] Na Bliskim Wschodzie mowa o arce, olbrzymiej łodzi. Pojawia się ona i w Biblii i we wcześniejszej sumeryjsko-babilońskiej opowieści o człowieku zwanym Utanapisztim. W tradycji Indian północnoamerykańskich popularna jest opowieść o olbrzymim żółwiu, na którego grzbiecie uratowała się ludzka rodzina.
[24] O przekazach o podziemnych światach możecie przeczytać w tekście Mr.Chipa z bieżącego numeru AHO Biuletynu, w numerze piątym: moja opowieść o miastach pod ziemią w Turcji i Ekwadorze. A w trzeciej części artykułu o Kronice z Akakor – legendy i fakty dotyczące podziemnych miast Indian Mongulala.
[25] Według opowieści Białego Niedźwiedzia zastosowano dwie metody ewkauacji: drogą morską na pokładach łodzi i statków i powietrzną na pokładzie wielkich ptaków, a także latających tarcz przypominających wyglądem połówki dyni.
[26] Żydzi i Mahometanie do dziś czekają na nadejście Mesjasza, Aztekowie wzięli za powrót boga Quetzalcoatla przybycie do Meksyku Corteza, w/d Mongulala bogowie powrócą w chwili nadejścia kolejnej katastrofy powtarzającej się w odstępach 6 tysięcy lat. Indianie Kayapo po dziś dzień odprawiają specjalny rytuał przebierając prowadzącego obrzęd w stylizowany skafander kosmiczny – wszystko to w oczekiwaniu na powrót nauczyciela Bep-Kororoti. Gdy dowiedzieli się, że biali ludzie podróżują w kosmos poprosili o zabranie tam listu dla ich boga z prośbą o powrót!
[27] Badania archeologiczne i geologiczne Sahary potwierdzają, że przed kilkunastoma tysiącami lat panował na niej wilgotny klimat umiarkowany-śródziemnomorski, strefy klimatyczne były więc przesunięte na południe w stosunku do stanu obecnego. Wszystko to wynikało z istnienia olbrzymich lodowców na północnej półkuli. Lodowce te niezwykle szybko w tym właśnie czasie zaczęły zanikać, tak że 12 tysięcy lat temu nie było już po nich śladu. Czy nie jest to doskonałe źródło wody, która zatopiła świat? Poziom wody w oceanach podniósł się nawet o 200 metrów, jak uważają niektórzy zalewając olbrzymie obszary terenów nadmorskich.
[28] W przeciągu ostatnich pięciu milionów lat zamiana położeniem biegunów magnetycznych następowała 5 razy ! I to potwierdzone naukowo stwierdzenie. Chciałbym tu zwrócić uwagę na ciekawy fakt, a mianowicie starożytne mapy są ‚do góry nogami’, północ jest przedstawiana na nich na dole mapy, a południe na górze. Jeśli mapy te orientowano według kompasu, a tak należy przypuszczać, bowiem to urządzenie starożytni znali, to czyż może być lepszy dowód na to, iż rzeczywiście 12 tysięcy lat temu nastąpiło odwrócenie biegunów magnetycznych?
[29] Wj. 19.16 Trzeciego dnia rano rozległy się grzmoty z błyskawicami, a gęsty obłok rozpostarł się nad górą i rozległ się głos potężnej trąby, tak że cały lud przebywający w obozie drżał ze strachu.
Wj. 19.18 Góra zaś Synaj była cała spowita dymem, gdyż Pan zstąpił na nią w ogniu i uniósł się dym z niej jakby z pieca, i cała góra bardzo się trzęsła.
Kategoria: Niesamowite
Ta strona została znaleziona m. in. przez następujące frazy: kronika akakor, kronika akakor pdf, kronika akakor chomikuj, kronika akakor książka, kronika akakor księga jaguara.